Moje felietony mają zazwyczaj satyryczny ton, ale dzisiaj zacznę nietypowo, czyli bardzo poważnie, bo temat nie do żartów. Zgodnie z przewidywaniami cichnie już fala oburzenia po śmierci ośmioletniego Kamila. Słusznego oburzenia, bo trudno zrozumieć postępowanie wyrodnych opiekunów. Przy okazji swoje racje głosili przemądrzalcy, którzy szastali gotowymi diagnozami i receptami, w jaki sposób zapobiec podobnym wynaturzeniom. Najczęściej formułowane zarzuty odnoszą się do znieczulicy społecznej i braku zainteresowania tym, co dzieje się u sąsiadów. Hola, hola! Gdyby to było takie proste… Bo weźmy inne zdarzenie. Z głogowskiego podwórka. Ktoś zauważył mężczyznę dziwnie zachowującego się przy placu zabaw dla dzieci. Kręcił się tam niby bez celu, do tego w bluzie z kapturem, choć dzień był ciepły. Zrobił facetowi zdjęcie, a kiedy kilka dni później w tym samym miejscu inny mężczyzna zaczepiał dzieci, wcześniej zrobioną fotografię upublicznił. W dobrej intencji, bo wykazał zainteresowanie podejrzanie zachowującym się człowiekiem. A efekt? Może zostać pociągnięty do odpowiedzialności za pomówienie! Bo chodziło o dwie różne osoby! Mężczyzna wzięty za potencjalnego przestępcę – cytuję za „Głosem Głogowa” – stwierdził później: „Mogę siedzieć na ławce w parku, skoro sprawia mi to przyjemność. Mogę nosić bluzę z kapturem…” I oczywiście ma rację. Może korzystać z wolności i – dopóki nie łamie prawa – wara innym od jego zachowania i kaptura! I co powiedzą zwolennicy podpatrywania życia sąsiadów? Ile złośliwości nasłuchają się wszyscy, którzy – czasem w dobrej wierze – wetkną nos tam, gdzie nie powinni? Ileż złośliwych dowcipów stworzono na temat ciekawskich, wścibskich pań obserwujących swoich sąsiadów? Sądzę, że i u piewców takich łatwych rozwiązań wielkie oburzenie wzbudziłoby, gdyby ktoś wtargnął w ich obszar prywatności. A akty przemocy dokonują się zazwyczaj w domowym zaciszu i trudno je zauważyć postronnym. Tutaj dochodzimy do sedna sprawy: Co jest ważniejsze: poczucie bezpieczeństwa czy wolność osobista? Owszem, można wprowadzić inwigilację rodzin; można zrealizować wizję orwellowskiej rzeczywistości z Wielkim Bratem w roli głównej, ale wtedy nie będziemy mieli wolności. Można też zrezygnować z jakiegokolwiek nadzoru i żyć w jakiejś skrajnej formie anarchii, tyle że wówczas nie będziemy bezpieczni. Co lepsze? Nie wiem. Ja stawiam na zdrowy rozsądek. A zdrowy rozsądek – moim zdaniem – to przede wszystkim świadomość, tę ostatnią zaś buduje się żmudną profilaktyką. W przypadku przemocy w rodzinach temat jest szczególnie trudny, ale uważam, że można jednak na świadomość wpływać. Jak? Nie rzucę gotowych rad, ale może należy skuteczniej uczyć dzieci ich praw, norm pożycia społecznego, asertywności itd. I pięknie byłoby, gdyby maluchy zawsze rodziły się oczekiwane, z miłości jedynie. Podstawy psychologii i prawdziwe wychowanie seksualne odebrane w dzieciństwie na pewno miałyby wpływ na postawy dorosłych. Pewnie sensowne światowe doświadczenia i w tej mierze można znaleźć. Pomstować na rzeczywistość najłatwiej, ale taka postawa, to zwykłe mielenie jęzorami. Zakończę czymś bardziej optymistycznym. Zaczęły się Dni Głogowa, a największe wydarzenia dopiero przed nami. Głogowianie będą mogli posłuchać starszych i młodszych gwiazd polskiej estrady, a także wziąć udział w innych wydarzeniach. Wybór jest naprawdę bogaty. Ale – znowu będę sarkastyczny – z perspektywy swoich lat i tak wiem, dla niektórych będzie za biednie, dla innych za bogato. Bo – w zależności od punku widzenia – będzie za dużo albo za mało takiej czy innej muzyki, będą pytania dlaczego tak długo, tak krótko, tak głośno, niewyraźnie, dlaczego nie było tej czy tego, po co zaproszono inną czy innego… Z tym się trzeba pogodzić, wszak jeszcze się taki nie urodził…Zatem – jak śpiewał Młynarski – róbmy swoje! Ja zapraszam do aktywnego udziału w dorocznym Święcie Miasta. I obyśmy – myślę, że chociaż tutaj będziemy zgodni – zdrowi byli.