Poruszającym, przepełnionym poezją koncertem Stanisławy Celińskiej, zakończyły się jubileuszowe, 30 Głogowskie Konfrontacje Literackie. Dziękuję Miejskiemu Ośrodkowi Kultury za przepiękne uwieńczenie czterodniowego święta literatury i muzyki.
Zamknął się pewien rozdział w historii jednego z najdłużej trwających festiwali literatury w naszym kraju. Czy odbędą się kolejne Konfrontacje, czy i komu są potrzebne? - jako organizatorzy zadajemy sobie to pytanie. Są z pewnością potrzebne tym, którzy chętnie przybywają na nie od wielu lat, i tym, którzy uczestniczyli w nich po raz pierwszy. A czy są potrzebne miastu i jego mieszkańcom? Nie wiem. Literatura nie jest z pewnością jedną z głównych potrzeb, które lokalna społeczność pragnie zaspokoić. Jako pasjonaci literatury wykonujący wolontariacką pracę, czasem nawet dopłacający do niektórych wydarzeń ( tak właśnie się dzieje) nie mamy lobbujących za nami instytucji, wspierających nas finansowo i sprzętowo firm ( w tym roku po raz pierwszy wsparł nas I Oddział Banku PKO w Głogowie. pokrywając w połowie koszt okolicznościowych koszulek), działamy w oparciu o dotacje Gminy Miejskiej Głogów, składki członkowskie i wpłaty akredytacyjne uczestników, co i tak nie pokrywa wszystkich kosztów związanych z organizacją Konfrontacji. Mówię to jako prezes Głogowskiego Stowarzyszenia Literackiego, które obchodzi w tym roku jubileusz 25-lecia. Gdyby nie Miejska Biblioteka Publiczna, Miejski Ośrodek Kultury, z pewnością nie udźwignęlibyśmy ciężaru organizacji trzydniowej, ogólnopolskiej imprezy. A może po prostu, nie jestem na tyle operatywny, aby pozyskać sponsorów dla idei Konfrontacji? Może trzeba znaleźć godnego, charyzmatycznego następcę - młodszego następcę? Chciałoby się, żeby Konfrontacje miały dalszy ciąg, ale może dać już sobie spokój i...
Póki jeszcze chodzimy z tarczą, nie na tarczy
Powiedzieć sobie: Kończmy, już chyba wystarczy!
Krzysztof Jeleń
Głogowscy miłośnicy sztuki przeżywali nie lada gratkę. Po kilku dekadach nieobecności do Głogowa wróciła księżna Salomea. Ściślej powiedziawszy kamienny wizerunek księżnej, uznawany za perłę rzeźby średniowiecznej. Oczywiście trzeba mieć wiedzę z zakresu sztuki, aby dostrzec jej kunszt.
Czasem zastanawiam się, jak potoczyłyby się losy świata, jeśliby niektórych odkryć technologicznych dokonano wcześniej. Weźmy dla przykładu media społecznościowe. Chociażby Twitter i Facebook. Gdyby nie ten ostatni, to w życiu nie dowiedziałbym się, że dzisiaj jedna ze znajomych jadła na śniadanie pasztet i dżem (ślina cieknie mi wartkim potokiem!), żyłbym nieświadomy kto kogo najbardziej na świecie kocha i jak wygląda pies sąsiadów po ostatnim wizażu. O ileż uboższy byłby człek bez takiej wiedzy, prawda? A ile trudniej mieliby złodzieje, bez wskazań, kto i gdzie rozpoczął właśnie urlopowy wypoczynek! A proszę sobie wyobrazić, że media te pojawiły się kilka wieków wcześniej.
Moje felietony mają zazwyczaj satyryczny ton, ale dzisiaj zacznę nietypowo, czyli bardzo poważnie, bo temat nie do żartów. Zgodnie z przewidywaniami cichnie już fala oburzenia po śmierci ośmioletniego Kamila. Słusznego oburzenia, bo trudno zrozumieć postępowanie wyrodnych opiekunów. Przy okazji swoje racje głosili przemądrzalcy, którzy szastali gotowymi diagnozami i receptami, w jaki sposób zapobiec podobnym wynaturzeniom. Najczęściej formułowane zarzuty odnoszą się do znieczulicy społecznej i braku zainteresowania tym, co dzieje się u sąsiadów. Hola, hola! Gdyby to było takie proste… Bo weźmy inne zdarzenie. Z głogowskiego podwórka. Ktoś zauważył mężczyznę dziwnie zachowującego się przy placu zabaw dla dzieci. Kręcił się tam niby bez celu, do tego w bluzie z kapturem, choć dzień był ciepły. Zrobił facetowi zdjęcie, a kiedy kilka dni później w tym samym miejscu inny mężczyzna zaczepiał dzieci, wcześniej zrobioną fotografię upublicznił. W dobrej intencji, bo wykazał zainteresowanie podejrzanie zachowującym się człowiekiem. A efekt? Może zostać pociągnięty do odpowiedzialności za pomówienie! Bo chodziło o dwie różne osoby! Mężczyzna wzięty za potencjalnego przestępcę – cytuję za „Głosem Głogowa” – stwierdził później: „Mogę siedzieć na ławce w parku, skoro sprawia mi to przyjemność. Mogę nosić bluzę z kapturem…” I oczywiście ma rację. Może korzystać z wolności i – dopóki nie łamie prawa – wara innym od jego zachowania i kaptura! I co powiedzą zwolennicy podpatrywania życia sąsiadów? Ile złośliwości nasłuchają się wszyscy, którzy – czasem w dobrej wierze – wetkną nos tam, gdzie nie powinni? Ileż złośliwych dowcipów stworzono na temat ciekawskich, wścibskich pań obserwujących swoich sąsiadów? Sądzę, że i u piewców takich łatwych rozwiązań wielkie oburzenie wzbudziłoby, gdyby ktoś wtargnął w ich obszar prywatności. A akty przemocy dokonują się zazwyczaj w domowym zaciszu i trudno je zauważyć postronnym. Tutaj dochodzimy do sedna sprawy: Co jest ważniejsze: poczucie bezpieczeństwa czy wolność osobista? Owszem, można wprowadzić inwigilację rodzin; można zrealizować wizję orwellowskiej rzeczywistości z Wielkim Bratem w roli głównej, ale wtedy nie będziemy mieli wolności. Można też zrezygnować z jakiegokolwiek nadzoru i żyć w jakiejś skrajnej formie anarchii, tyle że wówczas nie będziemy bezpieczni. Co lepsze? Nie wiem. Ja stawiam na zdrowy rozsądek. A zdrowy rozsądek – moim zdaniem – to przede wszystkim świadomość, tę ostatnią zaś buduje się żmudną profilaktyką. W przypadku przemocy w rodzinach temat jest szczególnie trudny, ale uważam, że można jednak na świadomość wpływać. Jak? Nie rzucę gotowych rad, ale może należy skuteczniej uczyć dzieci ich praw, norm pożycia społecznego, asertywności itd. I pięknie byłoby, gdyby maluchy zawsze rodziły się oczekiwane, z miłości jedynie. Podstawy psychologii i prawdziwe wychowanie seksualne odebrane w dzieciństwie na pewno miałyby wpływ na postawy dorosłych. Pewnie sensowne światowe doświadczenia i w tej mierze można znaleźć. Pomstować na rzeczywistość najłatwiej, ale taka postawa, to zwykłe mielenie jęzorami. Zakończę czymś bardziej optymistycznym. Zaczęły się Dni Głogowa, a największe wydarzenia dopiero przed nami. Głogowianie będą mogli posłuchać starszych i młodszych gwiazd polskiej estrady, a także wziąć udział w innych wydarzeniach. Wybór jest naprawdę bogaty. Ale – znowu będę sarkastyczny – z perspektywy swoich lat i tak wiem, dla niektórych będzie za biednie, dla innych za bogato. Bo – w zależności od punku widzenia – będzie za dużo albo za mało takiej czy innej muzyki, będą pytania dlaczego tak długo, tak krótko, tak głośno, niewyraźnie, dlaczego nie było tej czy tego, po co zaproszono inną czy innego… Z tym się trzeba pogodzić, wszak jeszcze się taki nie urodził…Zatem – jak śpiewał Młynarski – róbmy swoje! Ja zapraszam do aktywnego udziału w dorocznym Święcie Miasta. I obyśmy – myślę, że chociaż tutaj będziemy zgodni – zdrowi byli.
Niedawno miałem kolejne nagranie audycji na potrzeby GIK i rozmawialiśmy z Bartkiem Adamczakiem o początkach nazizmu w Głogowie. Właściwie pierwsza struktura NSDAP powstała w Grębocicach w 1929, a oddział SS (Sztafety Ochronne) na ul. Poczdamskiej pod koniec 1930 roku i działo się to w kryzysowych czasach. Jak to kiedyś opisywał Elias Canetti ( " Masa i władza") czy choćby Jonathan Littell w powieści "Łaskawe" prawdziwym niebezpieczeństwem w niepewnym czasie są tzw. zwyczajni. normalni, zwyczajni ludzie. Spośród nich rekrutowali się nie tylko nazistowscy zbrodniarze. Kolejna rocznica studenckiej rewolty w Paryżu i innych miastach Francji z maja 1968 roku. Jednakże trzeba dodać ,że o ile polski Marzec we wspomnianym 1968 był walką o demokrację i wolność w PRL, to francuski Maj był przede wszystkim skoncentrowany na sprzeciwie wobec skostniałej, drobnomieszczańskiej obyczajowości, a także m.in metodom nauczania, które nie uczą krytycznego myślenia, lecz prowadzą do pasywnego, odtwórczego przyswajania wiedzy( problem w dzisiejszej Polsce, a minęło 55 lat) Poza tym jeden z przywódców Bernard Kouchner przewrotnie głosił, że nie chce, nie może umierać we własnym łóżku, jeśli żyje się w tak niesprawiedliwym, okrutnym świecie. Póżniej nióśł pomoc humanitarną w Wietnamie, Jordanii, Kosowie, Somalii....Więcej o tym napiszę.. Wymogi muzycznego businessu doprowadzają do tego, że -jak to spopularyzował w filmie Wernera Herzoga "Stroszek"- gwiazdy rocka stają się "mechanicznymi, nakręcanymi kurami" Nie chcąc pogodzić się z tym statusem przedwcześnie odchodzą; tak było z Ianem Curtisem z Joy Division, Kurtem Cobainem z Nirwany albo Michaelem Hutchencem z INXS. O tym ostatnim kilka dni temu czytałem, więc może dlatego tym kilka słów... Maj dość banalnie jest określany jako miesiąc zakochanych i kojarzony jest z odkrywaniem piękna kobiet, co nie zawsze jest bezpieczne. Jak to określała amerykańska pisarka Susan Sontag:" Piękno kobiety jest formą władzy". Marek Sienkiewicz
Strona 1 z 3