Cixin Liu, Problem trzech ciał, przeł. Andrzej Jankowski, Dom Wydawniczy Rebis 2017, s. 456.
 
Kiedy biorę do ręki faworyta, mówię sobie - sprawdzam. Nie chodzi o to, że czytam złośliwie i staram się łapać autora za słówka. Dla faworyta jednak zmieniam nieco perspektywę, uważniej spoglądam na to, co między linijkami, częściej robię notatki. Po prostu lubię wiedzieć, co z czym alchemiczne się połączyło, by ów kamień filozoficzny mógł powstać. A mamy tu faworyta. Nagroda Hugo za najlepszą powieść w roku 2015, znakomite recenzje w światowej prasie i na portalach specjalizujących się w literaturze science-fiction, ciepłe słowa Baracka Obamy. Oto „Problem trzech ciał” Cixin Liu.
 Tytułowy problem trzech ciał to znane w fizyce klasycznej zagadnienie dotyczące ruchu trzech ciał niebieskich pod wpływem grawitacji. Mimo że sam model wydaje się prosty, jego matematyczne rozwiązanie jest tak skomplikowane, że nadal spędza sen z powiek wielu naukowców wraz z ich bajtami i kubitami. Ze względu na swą niestabilność i wrażliwość na warunki początkowe problem trzech ciał łączony jest z teorią chaosu.
 Akcja książki rozgrywa się na trzech przenikających się wzajemnie płaszczyznach. Pierwszą jest świat realny, którego korzenie sięgają rewolucji kulturalnej w Chinach. Drugą jest gra komputerowa „Trzy ciała” (czy na pewno gra?). Trzecią zaś dyskurs na temat zachowania człowieka w obliczu biologicznego i ideologicznego zagrożenia. I oczywiście jest to książka na wskroś chińska z odwołaniami do kultury i historii Państwa Środka. Konsekwentnie prowadzona narracja w obrębie tych trzech płaszczyzn skutkuje powstaniem bogatej treści i zaskakująco ciekawych i oryginalnych refleksji, które wykraczają daleko poza wąsko rozumianą literaturę sf. Po kilku miesiącach muszę jeszcze raz tu zajrzeć, na razie jednak wszystko wskazuje na to, że ochy i achy są jak najbardziej zasłużone.
 
Artur Telwikas