Już jutro po raz trzydziesty polana w Grochowicach zagości bywalców Stachuriady. W przeddzień tej imprezy rozmawiam z Iwoną Adamczak, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Kotli, organizatora Stachuriady.

 

- Jakie były początki Stachuriady?

 - Na początku były to spotkania ludzi zafascynowanych twórczością Stachury, spotkania przy ognisku, rozmowy. Potem pojawiła się scena zbijana z desek , na której odbywały się prezentacje artystyczne.

Kiedy zaczęły pojawiać się profesjonalne zespoły trzeba było przystosować warunki do ich potrzeb – scena, nagłośnienie, itp. Stworzenie profesjonalnych warunków stało się koniecznością.

- Od kiedy Ty zajmujesz się organizacją Stachuriady?

 - Od 10 lat. Dokładnie od roku 2014.

 - Czy dostrzegasz jakieś różnice między tym, co było kiedyś, a obecnie?

 - Na początku była mniejsza publiczność. Wiązało się to m.in. z dość wąskim kręgiem wykonawców. Postawiliśmy na poszerzenie perspektywy, więcej osobowości i artystów niepokornych.

Większe zainteresowanie zaczęło się w 2017 roku. Wtedy na Stachuriadę zaprosiliśmy Macieja Maleńczuka. Był to pomysł wójta Łukasza Horbatowskiego i – jak się okazało – bardzo trafiony.

W następnym roku był Czesław Mozil. To tylko niektóre interesujące nazwiska.

 - Jaki jest zatem klucz doboru wykonawców?

 Odchodzimy od wykonawców, takich jak Zespół Pod Budą, Czerwony Tulipan, Stare Dobre Małżeństwo. Ten nurt wymiera.

Stawiamy na poszerzenie kręgu wykonawców. Zapraszamy artystów nietuzinkowych, niepokornych, wybitne osobowości. Na pewno nie artystów muzyki popularnej. Nie usłyszymy na Stachuriadzie muzyki takiej, jak np. na Dniach Głogowa.

Staramy się trafiać w niszę niezagospodarowaną. Można by tu wymienić np. Andrzeja Poniedzielskiego, Elżbietę Adamiak, Grzegorze Turnaua, Czy Artura Andrusa.

Chcemy, żeby zmiany szły z duchem czasu.

- A co w takim razie pozostało z dawnej Stachuriady? Czy to jest ta sama impreza?

 - Oczywiście. Mimo zmian pozostały elementy, które wciąż nawiązują do samego Stachury i dawnej imprezy. Ale, jak już wspomniałam, chcemy, żeby impreza trafiała do jak najszerszego kręgu odbiorców.

A co pozostało z dawnej Stachuriady? Przede wszystkim Turniej Cięcia i Rąbania Drewna „Siekierezada”, Nocne Stedogranie przy ognisku. Również konkurs piosenki, który odbywa się już po raz dziewiętnasty. Choć w pewnym momencie trzeba było zmienić zasady w konkursie piosenki. Kiedyś był obowiązkowy tekst Stachury.  Jednak obecnie coraz mniej młodych wykonawców zna Stachurę i czuje klimaty, jakie są obecne w jego twórczości. Dlatego zrezygnowaliśmy z obowiązkowego tekstu Stachury, ale nadal cenimy, jeśli ktoś się na to zdecyduje.  Za wykonanie utworu Stachury wykonawca ma szansę zdobyć nagrodę specjalną. 

- Od ubiegłego roku jest inna nazwa konkursu piosenki. Dlaczego?

- Był kiedyś Przegląd Piosenki Poetyckiej „Wyśpiewać poezję”, teraz jest Konkurs Piosenki „Pod Wielkim Dachem Nieba”. Chcieliśmy poszerzyć  formułę konkursu i uporządkować.

- Kiedy zaczyna się praca nad kolejnymi edycjami Stachuriady?

- Właściwie to po zakończeniu poprzedniej. Rozmawiamy z ludźmi, wsłuchujemy się w ich oczekiwania i robimy rozeznania, co z tego będzie można zrealizować.

Ale, jako że budżet Stachuriady opiera się w dużej mierze na środkach zewnętrznych,to konkretne ustalenia mogą następować dopiero wtedy, kiedy wiemy już, jakim budżetem dysponujemy.

- Jak długo jeszcze będzie odbywać się Stachuriada?

- Zawsze. Można by zacytować: „Do końca świata i jeden dzień dłużej”.

- Życzę więc, żeby tak było.

 

Rozmawiała Elżbieta Bock-Łuczyńska