Rozmowa z Katarzyną Swędrowską, jedną z osób zajmujących się organizacją Głogowskich Konfrontacji Literackich, z okazji ich trzydziestej edycji:

 

- Trwają XXX Głogowskie Konfrontacje Literackie. Są jubileuszowe. Co się wiąże z jubileuszem? 

- Z jubileuszem wiążą się przede wszystkim wspomnienia.

Wszyscy zaczynają liczyć – jeżeli to już trzydzieści lat, to w którym roku Konfrontacje się zaczęły?

Rozmawiają i zastanawiają się, czy można za początek tej imprezy uznać jakiś moment oficjalny , czy też nieformalny, moment, kiedy już zaczęło się dziać coś, co potem stało się takim wzorem, matrycą dla działań konfrontacyjnych.

Początek Głogowskich Konfrontacji Literackich to współpraca Klubu Batalionowego (wtedy Garnizonowego) z wrocławską Grupą Literacką „Dysonans”. To ważny element w rozważaniach na temat tego, co właściwie było początkiem.

Po drugie – zaczyna się poszukiwanie pamiątek. Wszyscy szukają zdjęć, wspomnień, dyplomów, wszystkich gadżetów, rekwizytów, które kojarzą im się z Konfrontacjami.

Ale, jak już mówiłam, jubileusz to przede wszystkim wspomnienia. Również te smutne. To wspominanie osób, których już nie ma między nami. Są to zarówno konfrontacjusze, jak i ci, którzy prowadzili warsztaty i ci, którzy byli autorytetami, występowali w charakterze gości spotkań literackich. Robi się w tym momencie melancholijnie i sentymentalnie. Ale, mimo smutnych wspomnień , to jest taka dobra podróż w przeszłość.

- Przez lata Konfrontacje prowadził Stefan Górawski, teraz ciężar organizacji spoczął na innych barkach, między innymi Twoich. Czym to jest dla Ciebie, z czym się wiąże?

-Podzieliliśmy ciężar głównych działań na trzy osoby. Działania Stefana i Klubu Batalionowego były dla nas ogromną podporą. To, co robił Stefan, jak działała jego osobowość - było niezwykle ważne. Stefan sobą zdobywał ludzi. W momencie, kiedy coś trzeba było załatwić, to ci, którzy usłyszeli hasło „Stefan Górawski”, robili wszystko, by pomóc.

Ale Konfrontacje – to nie tylko on. Wśród nazwisk ważnych dla GKL (Głogowskich Konfrontacji Literackich) należy wymienić na przykład Erykę Stolarską, która odpowiadała od początku za oprawę graficzną (logo, plakaty, dyplomy, programy, projekty okładek wydawnictw konfrontacyjnych…)

Kolejną ważną osobą była Małgorzata Grouz, „prawa ręka” Stefana, ciepła, uśmiechnięta kobieta, niezrównana organizatorka, mistrzyni w dziedzinie m.in. składu i korekty tomików konfrontacyjnych (przejmując obowiązki z tym związane – korzystałam z doświadczenia Małgosi, o wiele rzeczy ją wypytywałam, wiele się od niej nauczyłam).

I wreszcie Emil Pietrzak – człowiek, który potrafił swą pomysłowością, kreatywnością i poczuciem humoru ożywić każde spotkanie. To on przygotowywał konkursy, dzięki którym przez śmiech i zabawę budowała się międzyludzka bliskość. 

Od dwóch lat Klub Batalionowy nie jest już współorganizatorem – tak się toczy życie.

Teraz ciężar wszystkich działań organizacyjnych, związanych, m.in. z zapleczem konfrontacyjnym (np. zapewnieniem noclegów przybywającym z zewnątrz konfrontacjuszom), działań związanych z zapraszaniem gości, organizowaniem spotkań, ale też z występowaniem do różnego rodzaju podmiotów z prośbą o dofinansowanie - dzielimy na trzy osoby.

Takie najbardziej zaangażowane osoby to Krzysztof Jeleń, Izabela Owczarek i ja. Ale współpracujemy z ludźmi, dla których Konfrontacje przez te lata stały się ważne: m.in. z Dyrekcją i pracownikami Miejskiego Ośrodka Kultury, głogowskiego Teatru im. Andreasa Gryphiusa, Klubu Mayday, głogowskich szkół podstawowych i ponadpodstawowych.

- Nazwa imprezy to Konfrontacje Literackie. Co jest poddawane konfrontacji? 

- Wypadałoby się zwrócić do pomysłodawcy. A pomysłodawcą nazwy „Głogowskie Konfrontacje Literackie” jest Stefan Górawski. Czasem słowo „konfrontacja” , obecne w obiegu publicznym, kojarzy się z czymś niezbyt przyjemnym, np. ze skonfrontowaniem kogoś z kimś, jak np. podejrzanego ze świadkiem, czy dwóch osób, które mają różne wersje wydarzeń, itp.

Tymczasem chodzi o to, żebyśmy mogli porównać i zobaczyć, jak na ten sam temat mówią i myślą inni. Tym samym poszerzyć horyzonty. To jest kwestia porównania naszych wrażliwości, ubogacenia się sobą nawzajem.

Tu konfrontacje nie mają żadnych złych konotacji. 

- Głogowskie Konfrontacje Literackie to spotkania autorskie, warsztaty, konkursy. Co było takim zupełnym początkiem?

- Z tego, co wiem - warsztaty. Od tego się zaczęło.

- W ramach Konfrontacji Literackich jest kilka konkursów. Wśród nich Konkurs Główny. Na czym polega? 

- To jest chyba najstarszy konkurs konfrontacyjny. Nie jestem w stanie odpowiedzieć, kiedy dokładnie się zaczął. W momencie, w którym ja zaczęłam być częścią Konfrontacji (to był rok 1998 albo 1999) - ten konkurs już istniał. Przypuszczam więc, że musiał powstać na początku inicjatywy.

To konkurs, w którym mogą brać udział tylko i wyłącznie czynni uczestnicy Konfrontacji. Składa się w nim do oceny – właśnie konfrontacji – zestawy poetyckie. Składają się z trzech wierszy. Są opisane godłem, czyli wszyscy występują pod pseudonimami, nikt nie podpisuje się imieniem i nazwiskiem. U sekretarza Jury składają zestawy wierszy i kopertę z danymi osobowymi. Koperta jest podpisana tym samym godłem, pseudonimem, pod którym występuje autor.

Jurorzy otrzymują te teksty w czwartek wieczorem i muszą dzielić czas pomiędzy uczestnictwo w wydarzeniach konfrontacyjnych, czasem też prowadzenie niektórych z nich, a czytanie i ocenianie tekstów. Następnie spotykają się i ustalają werdykt. Nigdy nie dzieje się tak, ze czytają te wiersze zamknięci w jednym pomieszczeniu.

- Czyli nawet spojrzeniem nie mogą się porozumieć...

- Ta „wymiana spojrzeń” może nastąpić dopiero w momencie, w którym - po indywidualnej lekturze – spotykają się, by wymienić się spostrzeżeniami i ustalić wspólny werdykt. Dopiero w momencie, kiedy werdykt zaistnieje, sekretarz Jury otwiera koperty i sprawdza, kto się kryje za poszczególnymi pseudonimami.

- Na początku w ramach Konfrontacji był Turniej Jednego Utworu o Głogowie. Teraz go nie ma. Dlaczego zrezygnowano z niego?

-Ta formuła wyczerpała się dlatego, że pojawiło się mnóstwo konkursów okolicznościowych, których bohaterem było nasze miasto. W pewnym momencie okazało się, że temat jest wysycony, w naturalny sposób wygasł.

- Przez pewien czas był Nocny Turniej Wiersza Fikuśnego.

- Tak. Formuła konkursów - poważnych i niepoważnych - wzbogacała się z każdym rokiem tak, by uczestnicy mogli sprawdzić się w różnych formach, przy okazji dobrze się bawiąc.

W Konkursie Wiersza Fikuśnego (nieco frywolnego) zadanie uczestników polegało na tym, że musieli taki wiersz napisać, przywieźć go na Konfrontacje, a potem odczytać osobiście przed publicznością, składającą się przede wszystkim z uczestników GKL. Owszem, powoływane było jury, ale tak naprawdę wpływ na kształt werdyktu mogli mieć ci, którzy tych wierszy słuchali.

Było dużo śmiechu, dużo zabawy. To budowało bliskość między ludźmi, bo w tym momencie wszyscy „zdejmowali korony” i okazywało się, że jesteśmy po prostu normalnymi, lubiącymi się wzajemnie i mającymi poczucie humoru, ludźmi.

Potem Stefan Górawski wymyślił kolejny konkurs, to był Konkurs Wiersza Grafomańskiego – świadomie grafomańskiego.

Podczas poprzednich Konfrontacji jego miejsce – okazjonalnie, ze względu na osobę jego patronki, Wisławy Szymborskiej – zajął konkurs na limeryk.

W tym roku wracamy do Konkursu na wiersz grafomański. Mogą w nim brać udział wyłącznie uczestnicy Głogowskich Konfrontacji Literackich. Konkurs ma charakter nieformalny i towarzyski.

- Od lat Konfrontacjom towarzyszy konkurs dla młodzieży O Literacki Złoty Głóg i dla dzieci O Literacki Pączek Złotego Głogu. Czy przez te lata zaobserwowaliście jakiś talent, który wtedy wspaniale się zapowiadał i po latach świetnie się rozwinął, czy raczej większość młodych traktuje pisanie jako przelotne, chwilowe hobby?

- To jest pytanie, na które trudno precyzyjnie odpowiedzieć. Znam osoby, które debiutowały w konkursie O Literacki Złoty Głóg i które piszą do tej pory. Są to m.in. - niech już się we mnie odezwie nauczyciel I LO – uczniowie naszej szkoły, z którymi mam do tej pory kontakt. Są już dorosłymi ludźmi, ukończyli studia, pracują, mają rodziny. I piszą. Takie sytuacje jak najbardziej mają miejsce. Ale są też takie, kiedy ktoś, kto tworzy poezję, wybiera ścieżkę zawodową, która na tyle go pochłania, że nie ma czasu, żeby pisać systematycznie. Robi to bardzo epizodycznie. Są też tacy, którzy tworzą wyłącznie dla konfrontacji konkursowej i tacy, którzy piszą „do szuflady”.

A więc nie ma tu reguły.

Miejski Ośrodek Kultury uruchomił inicjatywę pod nazwą Powiewy Poezji. W trakcie spotkań ludzie w różnym wieku, z różnym dorobkiem, różnym doświadczeniem, jeśli chodzi o pisanie, spotykają się i czytają swoje teksty. Taka formuła niekonkursowa bardziej niektórym odpowiada.

Ja prowadzę w szkole konsultacje dla młodych piszących, podczas których pracujemy nad tekstami. Jeśli ktoś jest w stanie się otworzyć – bo to też nie jest łatwe - rozmawiamy o tym, co pisze, próbuję podpowiadać. Bez narzucania się.

- Parę lat temu pojawił się Turniej o Kilo Szmalu. Co jest ważniejsze: tekst czy „kilo szmalu”– bo nagroda jest bardzo nietypowa i zabawna w swojej nazwie.

- Slam poetycki” [red. forma publicznej rywalizacji między poetami]. „po głogowsku” różni się pewnymi elementami regulaminowymi od slamów rozgrywanych w innych miejscach naszego kraju.

Najważniejsza jest dobra zabawa. To jest konkurs, który jest konkursem rozrywkowym, tak jak wcześniejszy konkurs „Fikuśny”.

Pojawiają się w nim teksty śmieszne i zabawne, ale też bardzo poważne, poruszające.

Konkurs przebiega w ten sposób, że osoby, które zgłosiły się do rywalizacji zostają połączone w pary. Każda z nich prezentuje autorski utwór poetycki, a publiczność wybiera, kto z tej pary przechodzi do następnej odsłony.

Słuchacze wzruszają się, śmieją, identyfikują się z nimi, albo - wręcz przeciwnie. Zdarzają się twórcy, którzy prezentując swoje teksty, śpiewają, tańczą, przebierają się.

W tej formule ważne są osoby prowadzące slam. Przez wiele lat robił to Stefan Górawski w towarzystwie Agnieszki Lewandowskiej. Drugim człowiekiem, który świetnie prowadził te działania, był Piotr Mosoń. W tamtym roku mieliśmy na scenie rewelacyjną parę prowadzących slam, ponieważ byli to brat i siostra – Piotr Mosoń i Agnieszka Lewandowska. Od osobowości osób prowadzących zależy bardzo wiele. To one tworzą atmosferę, sterują działaniami i przepływem pozytywnej energii.

Istotą jest dobra zabawa. A kilo szmalu? Tak, jest faktycznie. Uzbierane- najlepiej w brzęczącej monecie (wszak waga jest tu znacząca) trafia w ręce zwycięzcy. Co roku jest też inaczej „opakowane” . Do jego przechowywania służyły już np. plecak, worek, skarbonka czy też… skarpeta. Za każdym razem był to inny „pojemnik”. Monety zawsze trzeba go zważyć, bo musi być kilo. Ta waga jest naprawdę ważna.

 - Ważnym elementem Konfrontacji są spotkania autorskie. Jaki jest klucz doboru tych, z którymi chcecie zrobić spotkanie, czym się kierujecie?

- Kluczem jest na pewno osobowość autora, osoby, która potrafi ciekawie opowiadać o sobie, o życiu, o świecie…

Może to być także pojawienie się ciekawej, oryginalnej publikacji uznanego, ale też debiutującego twórcy albo odkrycie go w zupełnie nowej roli. (Np. artysta, który do tej pory kojarzony był głównie z aktorstwem lub estradą –może okazać się niezwykle interesującym eseistą, prozaikiem czy np. autorem zbioru wierszy).

Jednym ze spotkań, jakie organizujemy, jest spotkanie autorskie promujące poetycką książkę osoby, która rok wcześniej wygrała Konkurs Główny. (Od kilu lat nagrodą główną była publikacja autorskiego tomiku poetyckiego.)

- Podczas Gali Jubileuszowej będzie prezentacja almanachu twórców głogowskich. Czy to jest najważniejsza część Gali?

- Gala nie pojawia się co roku.

Program Konfrontacji Literackich jest rozpisany w ten sposób, że po cyklu spotkań autorskich, konkursów i działań warsztatowych - następuje ogłoszenie wyników Konkursu Głównego. Po nim najczęściej pojawia się prezentacja artystyczna. I to jest klamra zamykająca wszystko. Najczęściej nie mamy więc do czynienia z galą w tej definicyjnej postaci.

Ten rok jest wyjątkowy, ponieważ podwójnie jubileuszowy: mamy 30.Głogowskie Konfrontacje Literackie i dwudziestą piątą rocznicę powstania Głogowskiego Stowarzyszenia Literackiego.

Co roku podczas GKL pojawiał się tomik , do którego wiersze nadsyłali uczestnicy konfrontacji literackich. Ten tomik zyskiwał tytuł od jednego z zawartych w nim wierszy. Zawierał on utwory wszystkich konfrontacjuszy -nie tylko głogowian.

Od kilku lat przygotowywaliśmy się do wydania trzeciego almanachu twórców głogowskich..

Pierwszy nosił tytuł „Dorastać do wiersza”, drugi - „Dorośli do wiersza”.

Ten trzeci, ponieważ zawiera nie tylko teksty poetyckie, ale też fragmenty prozy, nazywa się „Obecni w poezji i w prozie”.

Jego prezentacja będzie jednym z elementów Gali Jubileuszowej. Posłuchamy m.in. wybranych spośród zawartych w nim wierszy. Będą również wspomnienia (utrwalone w formie filmowej i dźwiękowej),ale nie ujawniajmy wszystkiego.

- Pojawiają się zapowiedzi, że prawdopodobnie będą to ostatnie Konfrontacje. Z czego to wynika 

Przede wszystkim ze zmęczenia ciężarem organizacji trzydniowej imprezy, która – aby nie zagubić interesujących dla uczestników poziomu i formuły – powinna łączyć w sobie różne formy aktywności i toczyć się w określonym tempie. Tego typu przedsięwzięcia to również „zaplecze techniczne”, obejmujące wiele działań, niewidocznych z zewnątrz, a niezwykle potrzebnych. Może to czas na zmianę albo odświeżenie formuły? W tej chwili trudno na to pytanie odpowiedzieć. Na refleksję przyjdzie zapewne czas po zakończeniu tegorocznych działań.

- Tego życzę Głogowskim Konfrontacjom Literackim. Żeby pojawiły się osoby, które będą chciały włączyć się, a potem przejąć organizację.

Dziękuję za rozmowę.

 

rozmawiała Elżbieta Bock-Łuczyńska