Rozmowa z dr Sławomirą Lisewską, literaturoznawcą, autorką publikacji naukowych z zakresu historii, teorii, socjologii literatury, inicjatorką i koordynatorką projektów medialnych, wykładowcą PWSZ w Głogowie
- Jest Pani Doktor rozpoznawalną osobą w Głogowie, wspomnę tylko o nominacji do VIII Głogowskiej Nagrody Historycznej, wraz ze studentami, za upamiętnienie zabytkowego budynku suszarni po byłym zakładzie Cukrowni Głogów. Film o cukrowni z udziałem byłych pracowników zakładu miał rekordową oglądalność, setki komentarzy, był pokazywany w telewizji. Wielu głogowian kojarzy też Panią Doktor z akcją porządkownia grobów osób nieznanych. W dużej mierze w wyniku charytatywnych działań Pani Doktor powstały na tych grobach pomniki. Jednak nie o nich chciałabym rozmawiać, lecz o innym pomniku, a ściślej o legendach, które krążą w Głogowie na temat Pani Doktor kolekcji.
- O! Krążą jakieś legendy? (Śmiech.)
- Tak. Dużo osób wie, że pasją Pani Doktor jest życie i twórczość Władysława Broniewskiego, ma Pani Doktor pokaźny zbiór przedmiotów związanych z poetą. Podobno w domu Pani Doktor stoi nawet pomnik Broniewskiego?
- To prawda. (Śmiech.)
- Prawda?! Jak on się mieści w domu? Chyba jest ogromny i ciężki?
- Pomnik Władysława Broniewskiego, przy okazji powiem, to owoc konkursu, na który nadesłano 96 projektów. Autorem zwycięskiego został Kazimierz Gustaw Zemła. Pomnik jest 10-metrowej wysokości i waży 20 ton, monument.
- To jak ten monument mieści się w domu?
- Nie mieści się. Pomnik stoi w Płocku, na granitowej płaszczyźnie. Twarz poety spogląda m.in. na Wisłę. Na bryle pomnika znajdują się cytaty z wierszy poety. Ten pomnik podziwiam codziennie, choć cytatów nie widzę, mam je tylko w pamięci.
- Zniknęły z tego pomnika, ktoś je usunął? I jak w końcu jest z tym pomnikiem: ma go Pani Doktor w domu czy nie?
- Mam…
- ?
- Miniaturę.
- Miniaturę tego pomnika?
- Tak. Miniaturę pomnika Broniewskiego z brązu. Miniatura jest ciężka. Kupiłam ją dawno, bezpośrednio od osoby, która twierdziła, że ma oryginalny pomnik… (uwaga!) Wiesława Broniewskiego, jeśli nie sprzeda, bo – jak to osoba ujęła – „Wiesław teraz niepopularny”, to zaniesie… na złom. Zaproponowałam, że odkupię, a nawet uświadomiłam, że dzieła kultury nie można, ot tak, zanieść na złomowisko. Po ustaleniu ceny i zapłacie, osoba zobligowała się wysłać miniaturę. Pamiętam, jak szłam na pocztę (wtedy była to główna droga przesyłki) i zastanawiałam się, czy po otwarciu kartonu nie znajdę w nim kamieni. Na szczęście sprzedawca był uczciwy. Tak stałam się właścicielką miniatury. Raz ktoś identyczną postawił na grobie Władysława Broniewskiego, mówiła mi o tym pani Maria Broniewska-Pijanowska, córka poety, którą miałam zaszczyt i przyjemność poznać kilka lat temu podczas konferencji naukowej o Broniewskim.
Od pomnika stojącego w Płocku miniatura różni się, poza wysokością i wagą, brakiem cytatów z wierszy. Ze zrozumiałych wzglądów twarz poety z miniatury pomnika spogląda na inne otoczenie. (Śmiech.)
- Domyślam się, że to otoczenie pełne przedmiotów związanych z poetą. I pewnie każdy przedmiot ma swoją historię?
- Tak. Najkrócej mówiąc, zbieram wszystko, co ma związek z Władysławem Broniewskim, który jeszcze kilkadziesiąt lat temu był poetą bardzo popularnym: już za życia miał ulice swego nazwiska, imię poety nadawano szkołom (niektórzy zapewne chodzili jeszcze do szkoły im. Władysława Broniewskiego w Głogowie), w dużych nakładach ukazywały się zbiorki poezji Broniewskiego, jego nazwisko, umieszczone na afiszu, sprawiało, że przechodzień przystawał... Fenomen popularności, bo o tym, że miało się do czynienia z fenomenem popularności, nie mam żadnych wątpliwości, fascynuje mnie równie mocno, jak sama twórczość i biografia poety. Zajmuję się recepcją krytyczną i społeczną twórczości Broniewskiego, więc potrafię określić skalę zainteresowania poetą. Mogę też wskazać, kiedy ta popularność osłabła, a nawet przybrała agresywną, i absurdalną według mnie, formę negacji, której wyrazem był m.in. postulat zburzenia pomnika Broniewskiego w Płocku.
- Był taki postulat?
- Był. Były też, zrealizowane i niezrealizowane, projekty przemianowania ulic im. Broniewskiego, wycofania z obiegu czytelniczego wyborów wierszy poety. W literackim czyśćcu, do którego trafiła twórczość Broniewskiego, dosłownie czyszczono zbiory z tomików, niektóre wyrzucano nawet do śmietnika.
- Skąd Pani Doktor o tym wie?
- Bywało, że znajomi, wiedząc o mojej pasji, dzwonili i mówili: „w śmietniku leżą wybory wierszy Broniewskiego”, albo: „w bibliotece leżą tomiki Broniewskiego z pieczątką wycofano z obiegu, brać?” Tak oto powiększał się mój zbiór. Można w nim znaleźć wszystkie tomiki, w tym pierwsze wydania. Młodzież dziś chyba najbardziej kojarzy Broniewskiego z wierszy o Ance, to dla przykładu podam, że mam właśnie pierwsze wydanie „Anki” (PIW, Warszawa 1956 r., cena zł 2.-). Zbieram też wybory wierszy Broniewskiego. Niektóre są tak duże, że nie mieszczą się na półce, inne są maleńkie, 4 – 5 cm. Mam wydania wierszy Broniewskiego z ilustracjami albo z płytą (jedno takie wydanie jest z 1978 roku, Państwowe Wydawnictwo „Iskry”, płyta Polskie Nagrania „Muza”, recytuje autor). Zbieram wszystkie wydania, niezależnie od tego, czy to jest ten sam wybór, czy inny, jeśli różni się datą wydania, musi trafić do mojej kolekcji. Najcenniejsze są oczywiście wybory z autografem. Mam taki – „Broniewski. Wiersze i Poematy”, Wydawnictwo Łódzkie 1987. To bardzo cenny dla mnie wybór, podpisała się w nim żona poety, Wanda Broniewska.
- Poznała Pani Doktor żonę poety?
- Tak, to długa, pełna humoru historia, można rzec, historia tego egzemplarza zbioru, a ściślej umieszczonego w nim autografu pani Wandy Broniewskiej. Najkrócej opowieść brzmi tak: jako licealistka pojechałam z koleżanką do Warszawy. Po całonocnej podróży w toalecie pociągu, takie były kiedyś warunki podróży (śmiech), poszłyśmy, z plecakami (!), na cmentarz. Po drodze koleżanka się wyspała na ławce, a ja na ławce obok spisywałam wspomnienia przypadkowo poznanego pana, który pamiętał Broniewskiego. Po dotarciu na cmentarz i zapaleniu znicza na grobie poety, udałyśmy się, z tymi plecakami, do Muzeum Władysława Broniewskiego, które było zamknięte z powodu remontu. Po drodze spotkałyśmy, spacerujących ze szczurem, rówieśników, poradzili, aby iść do Domu Literatury, gdzie skontaktowano mnie z żoną Broniewskiego. Pani Wanda Broniewska zgodziła się, tylko dla mnie, następnego dnia otworzyć muzeum. Można sobie wyobrazić, jaka byłam przejęta. Ubrałam się pięknie, kupiłam kwiatki i… mało brakowało, a wpadłabym pod tramwaj. Skończyło się na wypadku na torach tramwajowych i oburzeniu lekarza, który nie rozumiał mojej niecierpliwości i ignorował próby wymuszenia szybkiego nastawienia kości palca, kazał siedzieć spokojnie, bo… jakiś tam Władysław… poczeka. Do muzeum dotarłam z ręką w gipsie, w podartej bluzce, bardzo spóźniona (telefonicznie uprzedziłam o wypadku), żona poety czekała… I to najkrócej opowiedziana historia autografu w zbiorku.
- A autograf samego Władysława Broniewskiego Pani Doktor ma?
- Mam tomiki z autografem poety. Jeden taki zbiorek dostałam na przykład niedawno w prezencie od pana profesora Pawła Banasia, kolekcjonera pocztówek. Takie małe arcydzieła sztuki edytorskiej są i w moim posiadaniu.
- A konkretniej?
- Mam w swoich zbiorach pocztówki, koperty ze znaczkiem, znaczki z wizerunkiem poety, serie pocztówek z cytatami z wierszy, np. 9 pocztówek w obwolucie zł 12.20 pt. „Władysław Broniewski”, ilustrował Jan Karczewski, Biuro Wydawnicze „Ruch”, Warszawa 1967. Posiadam też pocztówki dźwiękowe (cudne!), płyty winylowe, płyty CD z utworami Broniewskiego śpiewanymi lub recytowanymi np. przez Jana Peszka. Zbieram też tarcze, medale ze szkół im. Broniewskiego. Mam ponadto medal z brązu, wydany w 1972 roku. Medal ten profesjonalnie i pięknie wyczyścił mi pan profesor Eugeniusz Józefowski, pierwszy rektor PWSZ w Głogowie.
- Czyli, metaforycznie mówiąc, akcent głogowski w zbiorze jest?
- Akcentów głogowskich w moich zbiorach jest dużo, a będzie jeszcze więcej. Gromadzę naukowe opracowania o poecie. Za najcenniejsze uważam prace Feliksy Lichodziejewskiej. Z Głogowa wysłałam do badaczki list, odpowiedź, odesłaną do Głogowa, z zaproszeniem na spotkanie do Instytutu Badań Literackich w Warszawie, przechowuję jak najcenniejszy skarb, podobnie jak książkę „Broniewski bez cenzury 1939 – 1945”, z dedykacją dla mnie od autorki. Sama badam twórczość poety, więc w moich zbiorach są też moje artykuły. Jest i taki, który pośrednio łączy się z Głogowem. Tutaj wydano moją książkę o Broniewskim, (nakład wyczerpano); tutaj wydano też, pod moją redakcją, bajki terapeutyczne inspirowane życiem i twórczością Broniewskiego. Ciekawostką jest, że jedną z bajek, specjalnie do tej książki, napisała wnuczka poety, Ewa Zawistowska, która udostępniła swój dziecięcy rysunek i zdjęcie z dziadkiem. W moich zbiorach przechowuję też zgodę spadkobierczyń, wnuczki i córki Broniewskiego, na wykorzystanie wiersza poety „Chwile”. Utwór zaśpiewała w jednej z głogowskich kawiarni głogowianka Agata Durał. Teledysk, z udziałem głogowian, jest dostępny w sieci, zdjęcia – Zbigniew Lipowski, muzyka – Mirosław Kuba Kaczmarek. Wycinek prasowy z lokalnego tygodnika ze zdjęciem z planu też jest w moich zbiorach. W Głogowie zrealizowałam kilka projektów ze studentami, m.in. powstały, inspirowane pocztówkami dźwiękowymi, wirtualne karty o Broniewskim. Można znaleźć w sieci.
- Powiedziała Pani Doktor, że wkrótce zbiór się jeszcze powiększy o jakiś akcent głogowski, jaki?
- Obok zbiorów wierszy, opracowań i przedmiotów związanych z poetą kolekcjonuję… wspomnienia.
- Wspomnienia?!
- Tak, wspomnienia o Broniewskim. Aktualnie pracuję nad książką wspomnieniową o poecie. To, co będzie łączyć wspomnienia, to właśnie Głogów. Broniewski był w Głogowie, co potwierdza kronika I LO im. Bolesława Krzywoustego w Głogowie. Mnie udało się porozmawiać z organizatorem spotkań, niedawno zmarłym, byłym dyrektorem tegoż liceum. Pan Zbyszko Piwoński, którego rozmowę ze mną zarejestrowała kamera Zbigniewa Lipowskiego, kilka lat temu zdradził mi kulisy pobytu poety w Głogowie. Mam też nagrania uczestników spotkań, od jednego z nich otrzymałam zdjęcie Broniewskiego w naszym mieście. Dzięki tym nagraniom wiem, co robił poeta w przerwie między spotkaniami. Niemal pewne jest na przykład, że Broniewski był w „Odrze”! Więcej na ten temat będzie można dowiedzieć się z książki. Odbiorca znajdzie w niej też wspomnienia osób (zdradzę, że są wśród nich osoby znane i cenione w świecie kultury), które przybyły do Głogowa i podzieliły się ze mną wspomnieniem o Broniewskim właśnie w naszym mieście. Mogę uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć, że Broniewski ucieszył się z zaproszenia do Głogowa. Bardzo dobrze znał historię miasta i chodził śladami tej historii. Dziś ja, jako głogowianka, chodzę po śladach odciśniętych przez Broniewskiego w Głogowie.
- Zaprosi Pani Doktor czytelników do wspólnego spaceru śladami poety?
- Oczywiście, jesienna aura, z szeleszczącymi liśćmi, o których dużo wierszy napisał autor „Dębu” (z nim się utożsamiał, dlatego w moich zbiorach są i liście z płockiego drzewa), sprzyja spacerom, tradycyjnym i wirtualnym. Zapraszam najserdeczniej do zapisywania nowej karty społecznej recepcji twórczości Władysława Broniewskiego.